W naszym zeszłotygodniowym artykule Aspekty regulacyjne profesjonalnego doradztwa inwestycyjnego z dnia 24 stycznia 2019 r. opisaliśmy jak naszym zdaniem powinno wyglądać profesjonalne doradztwo inwestycyjne. Zanim przejdziemy do tematu dzisiejszego artykułu, który sygnalizowaliśmy w miniony czwartek, uzupełniamy informacje, których nie uwzględniliśmy w ostatnim wpisie.
Mianowicie otrzymaliśmy kilka pytań co należy rozumieć przez doradztwo inwestycyjne jako takie. Wyjaśniamy w prostych słowach – przez proces świadczenia usługi doradztwa inwestycyjnego rozumiemy rekomendowanie kupna, sprzedaży instrumentów finansowych (np. akcje, tytuły uczestnictwa funduszy inwestycyjnych otwartych, obligacje, certyfikaty inwestycyjne funduszy inwestycyjnych zamkniętych). Jeżeli więc ktoś poleca zakup np. obligacji korporacyjnej, to można to uznać za świadczenie usługi doradztwa inwestycyjnego. Jeżeli robi to bez wymaganej licencji, to działa niezgodnie z prawem.
Przechodząc do tematu dzisiejszego artykułu można by rzec, że „doradztwo, doradztwu nierówne” nawet jeżeli jest świadczone przez licencjonowany podmiot. Znowelizowane w zeszłym roku przepisy prawa (a konkretnie Ustawy o obrocie instrumentami finansowymi) rozróżniają dwa sposoby świadczenia usługi doradztwa inwestycyjnego – w sposób zależny oraz niezależny. Gdybyśmy mieli ponownie prostym językiem wyjaśnić różnicę pomiędzy oboma sposobami świadczenia usługi doradztwa to wyglądało by to tak – z perspektywy klienta doradztwo zależne jest „darmowe”, natomiast za niezależne klient musi zapłacić podmiotowi, który je świadczy.
Wydawać by się mogło, że wybór, który sposób świadczenia tej usługi z perspektywy klienta jest korzystniejszy, jest prosty. Przy założeniu, że jakość usługi jest podobna, wybieramy tą, która jest darmowa, a nie płatna. Niestety w przypadku usługi doradztwa niekoniecznie tak jest. Słowo darmowe nie przez przypadek zawarliśmy w cudzysłów. Naiwnym byłoby sądzić, że jakakolwiek usługa na rynku kapitałowym jest świadczona za darmo, raczej należałoby się zastanowić, kto za nią płaci podmiotowi, który ją świadczy.
W usłudze zależnego doradztwa inwestycyjnego, podmiot wydający rekomendację dostaje wynagrodzenie od emitenta instrumentu finansowego, który jest rekomendowany. Przykładowo jeżeli kliencie dostałeś „darmową” rekomendację zakupu obligacji korporacyjnej i z niej skorzystałeś (czyli zakupiłeś tą obligację do swojego portfela inwestycyjnego) to emitent tej obligacji wypłacił z tego tytułu instytucji która wydała rekomendację wynagrodzenie. Przekładając to na prosty przykład z życia codziennego, można to porównać do sytuacji, w której korzystasz z usług fryzjera, a za strzyżenie nie płacisz ty, a producent nożyczek.
O ile w przytoczonym przykładzie fryzjera, użycie niewłaściwych nożyczek (ale których producent fryzjerowi zapłacił więcej niż konkurencyjni producenci) rodzi stosunkowo niewielkie ryzyko, to rekomendacja niewłaściwego dla nas instrumentu finansowego, bo jego emitent zapłacił podmiotowi rekomendującemu więcej niż konkurencja, może być dla naszego portfela bardzo przykra w skutkach.
Widzimy tu dosyć poważny konflikt interesów pomiędzy działaniem w najlepszym interesie klienta, a podmiotu świadczącego usługę doradztwa, zwłaszcza mając na uwadze poziom standardów etycznych na rynku kapitałowym. Dlatego usługa świadczona w sposób niezależny, w której płaci klient, a zabronione jest pobieranie opłat od emitentów rekomendowanych instrumentów finansowych przez podmiot wydający rekomendację inwestycyjną, jest naszym zdaniem usługą doradztwa inwestycyjnego z prawdziwego zdarzenia. Nie będzie w końcu niczym odkrywczym stwierdzenie, że na rynku kapitałowym działamy w interesie tego, kto „płaci nasze rachunki”.
To czy się drogi czytelniku z tym stwierdzeniem zgadasz lub nie, pozostawiamy do twojego własnego osądu.