W zeszłym tygodniu rozpoczęliśmy mini-cykl edukacyjnych artykułów na temat pasywnego inwestowania – artykuł z 16 listopada _Inwestowanie pasywne – hit czy kit? (część 1) Pierwsza część objęła krótką charakterystykę pasywnego inwestowania i jego najpopularniejszej formy jaką są fundusze ETF oraz wskazanie zalet tego typu instrumentów, do których zaliczyć należy m.in. płynność obrotu, znajomość ceny w momencie zawierania transakcji, przewidywalność wyniku i niskie koszty dla klienta. Dzisiaj przyjrzymy się wadom tej formy inwestowania.
Z punktu widzenia inwestora indywidualnego, a zakładamy, że większość naszych czytelników można zaliczyć do tej grupy, wadą może być konieczność założenia i posiadania rachunku maklerskiego, najlepiej w instytucji z kraju inwestycyjnie rozwiniętego ze względu na szeroką gamę ETFów, do których taki rachunek maklerski da nam dostęp oraz niskie koszty transakcyjne (o których bardziej szczegółowo za chwilę). Wymaga to podjęcia szeregu czynności, które dla statystycznego Kowalskiego mogą być skomplikowanym i czasochłonnym procesem.
Druga wada, związana z publicznych charakterem tych instrumentów, to konieczność zapłacenia prowizji maklerskiej przy kupnie i sprzedaży – efektywnie przy dobrym wyborze rachunku maklerskiego zwiększa to koszt posiadania takiego instrumentu o około 0,2-0,3 pkt % (prowizja maklerska za zakup oraz sprzedaż) w okresie utrzymywania inwestycji. Nawiązując do artykułu sprzed tygodnia, zwracamy jednak uwagę, że nadal łączny koszt jest kilkukrotnie niższy niż w przypadku aktywnie zarządzanych produktów.
Publiczny charakter ETFów powoduje jeszcze jedną wadę, której nie mają klasyczne fundusze otwarte. W przypadku klasycznych funduszy, pomimo tego, że w momencie składania zlecenia kupna lub sprzedaży nie znamy ostatecznej ceny transakcji, zawsze ta cena będzie równa wartości aktywów netto przypadających na jednostkę uczestnictwa (WANJU). Ze względu na fakt, że ETFy są funduszami otwartymi podlegającymi stałemu obrotowi giełdowemu, często zdarza się , że cena zakupu lub sprzedaży nie jest równa WANJU (występuje zjawisko tzw. premii lub dyskonta do WANJU). Co prawda w przypadku funduszy o dużym wolumenie obrotu (a więc tych będących przedmiotem zainteresowania dużej rzeszy inwestorów) różnice pomiędzy ceną, a WANJU są bardzo małe i dla potencjalnej stopy zwrotu nieistotne, ale w przypadku wyboru mniej popularnego ETFa mogą być znaczące. W ostatecznym rozrachunku może to skutkować tym, że przepłaca się podczas transakcji kupna (kupując po cenie z premią do WANJU) lub uzyskuje zaniżoną cenę przy transakcji sprzedaży (sprzedając z dyskontem do WANJU). Widać to doskonale na poniższym wykresie.
Dla nas największą wadą inwestowania pasywnego jest jednak istnienie ryzyka walutowego, zwłaszcza jeżeli oczekujemy stopy zwrotu w polskim złotym (PLN). Jednostki funduszu ETF w zdecydowanej większości przypadków będą denominowane w walucie rynku / indeksu, którego zachowanie śledzą (indeksu amerykańskiego w dolarze amerykańskim (USD), europejskiego w euro (EUR), itd.). Co prawda można znaleźć na rynku ETFy cieszące się dużą popularnością, które zabezpieczają ryzyko walutowe, ale jest to zabezpieczenie do kilku najbardziej popularnych walut jakimi są np. USD, EUR, funt brytyjski (GBP) czy frank szwajcarski (CHF) jeżeli walutą bazową ETFa jest inna waluta. W dalszym ciągu, w najlepszym wypadku, polski inwestor będzie jednak, przy wyborze takiego ETFa, narażony na ryzyko walutowe USD do PLN, EUR do PLN, GBP do PLN czy CHF do PLN. Efekt ekspozycji na to ryzyko może mieć bardzo istotny wpływ na końcową stopę zwrotu z inwestycji w PLN, co widać na wykresie poniżej. Aby wyeliminować ryzyko walutowe przy inwestowaniu w ETFy, konieczne jest więc samodzielne jego zabezpieczenie za pośrednictwem innych instrumentów finansowych – często dostępność czy nawet bardziej wiedza na ich temat i umiejętność stosowania dla statystycznego Kowalskiego może być problematyczna.
Inwestorzy powinni mieć też na uwadze, że w obrocie giełdowym są także instrumenty, tzw. ETN (z ang. Exchange-Traded Note). Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że to fundusz ETF – nic bardziej mylnego. Jest to instrument dłużny, który niesie ze sobą ryzyko kredytowe emitenta. Ryzyka takiego nie ma fundusz ETF. Zachowanie ETNów, podobnie jak ETFów, ma naśladować wybrany indeks. Różnica pomiędzy tymi instrumentami jest taka, że w momencie bankructwa emitenta ETNa narażamy się na ryzyko nieodzyskania części czy nawet całości zainwestowanej w ETNa kwoty (zwłaszcza, że jest to dług niezabezpieczony na aktywach emitenta). Jeżeli więc już decydujemy się na inwestycję w ETNa (czego my osobiście nie jesteśmy zwolennikami) to ważne jest sprawdzenie kto jest emitentem i jaki jest jego standing finansowy (np. wyrażony ratingiem kredytowym).
Widzimy więc, że przy wszystkich zaletach pasywnego inwestowania, nie jest to forma pozbawiona wad. Istotne jest aby uwzględniać je w procesie inwestycyjnym. W kolejnym artykule napiszemy jak w zarysie taki proces inwestycyjny powinien wyglądać i na co zwracać uwagę przy wyborze ETFów.