Po dłuższej przerwie, dzisiejszym artykułem postanowiliśmy rozpocząć kolejny mini-cykl edukacyjny. Na warsztat weźmiemy bardzo modne ostatnio wśród inwestorów indywidualnych obligacje korporacyjne. O tym jak bardzo jest to popularna inwestycja niech świadczy fakt, że z propozycją nabycia tego instrumentu dzwonią do nas np. podmioty, które do niedawna kojarzyliśmy z produkcją zamków do drzwi i kłódek czy piszą na portalach społecznościowych przypadkowe osoby. Jest to dla nas o tyle zaskakujące, że sprzedaż obligacji korporacyjnych podlega pewnym bardzo jasno określonych zasadom, za których łamanie grożą surowe kary.
Czym jest obligacja jako taka?
Po kolei. Dziś zaczniemy od prostego wyjaśnienia czym jest obligacja korporacyjna i czym nie jest, bo jak pokazują wydarzenia zeszłego, roku wiele osób nie do końca rozumie czym te instrumenty w rzeczywistości są. Obligację można traktować, jak zresztą sugeruje sama nazwa, jako rodzaj zobowiązania podmiotu, który emituje obligacje, wobec podmiotu, który je od emitenta zakupił. Jeżeli, jak to mamy w zwyczaju, mielibyśmy się doszukiwać analogii z życia codziennego, to obligacja jest niczym innym jak pożyczką, w której pożyczkodawca (kupujący obligacje) udostępnia określoną kwotę środków pieniężnych pożyczkobiorcy (emitentowi ze zdania powyżej) za określone wynagrodzenie. Tym wynagrodzeniem jest zazwyczaj w przypadku obligacji korporacyjnych określone oprocentowanie. Przykładowo, emitent pożycza od pożyczkodawcy, nazywanego w tym przypadku profesjonalnie obligatariuszem, kwotę 1 000 000 zł obiecując, że za 1 rok ją odda wraz z dodatkowymi odsetkami, przykładowo 5% w skali roku. Nasz obligatariusz za rok powinien więc odzyskać owe pożyczone 1 000 000 zł oraz dodatkowo 50 000 zł (5% * 1 000 000 zł). Przy czym kluczowe jest tutaj słowo „powinien”.
Obligacja, zwłaszcza korporacyjna, nie oznacza pewnego zysku
W dużej części naszego społeczeństwa panuje bowiem przekonanie, że obligacja jest pewną inwestycją. Posługując się powyższym przykładem, obligatariusze są pewni, że za rok odzyskają pożyczony milion wraz z należnymi odsetkami w wysokości 50 000 zł. O ile moglibyśmy się co do zasady zgodzić z takim podejściem w przypadku obligacji skarbowych emitowanych np. przez Skarb Państwa Rzeczpospolitej Polskiej (co i tak nie byłoby w prawdą, bo w bardzo mało prawdopodobnym scenariuszu państwo polskie też może nie oddać pożyczonych pieniędzy), to już kompletnie nie zgadzamy się z tym podejściem w przypadku obligacji korporacyjnych, a więc obligacji, których emitentem jest podmiot prywatny, np. spółka z ograniczoną odpowiedzialnością czy spółka akcyjna.
Ryzyko inwestycji w obligacje korporacyjne jest większe niż ryzyko inwestycji w obligacje skarbowe
Przyjętą w świecie inwestowania zasadą jest, że w danym Państwie, ryzyko inwestycji w obligacje korporacyjne jest większe niż ryzyko inwestycji w obligacje skarbowe. Jeżeli więc szansa na to, że Skarb Państwa nie zwróci nam pożyczonych pieniędzy jest bardzo znikome, to dla podmiotu prywatnego to ryzyko może być tylko większe. Idąc przykładem pożyczki, bo obligacja to nic innego jak pożyczka, jest to dla nas dosyć oczywiste. Pożyczając komuś pieniądze nigdy nie mamy stuprocentowej pewności czy ten ktoś nam je zwróci. O tym jak ocenić w łatwy sposób skalę tego ryzyka napiszemy jednak za tydzień.