Październik oraz początek listopada charakteryzowały silne spadki cen ropy naftowej (zarówno WTI, jak i Brent). Niestety dla rodzimych kierowców ta przecena nie znalazła odzwierciedlenia w cenach paliw na stacjach, które od dłuższego czasy utrzymują się powyżej 5 złotych za litr. Nie jesteśmy specjalistami od prognozowania cen paliw (zapewne częściowo można tłumaczyć tą odporność cen na spadek cen ropy umacniającym się kursem dolara do złotówki), ale w dzisiejszym artykule spróbujemy, upraszczając nieco rzeczywistość, odpowiedzieć na pytanie: „Czy przecena na rynku ropy będzie kontynuowana (w domyśle przekładając się na spadek cen paliw w Polsce)”? Naszych czytelników pragniemy poinformować, że takie upraszczanie rzeczywistości co do zasady nie jest niczym złym. Pewną prawidłowością w ekonomii jest, że im prostszy jest model służący do prognozowania przyszłości, tym jego wartość prognostyczna zazwyczaj jest większa.
Wracając do sedna sprawy, a więc do cen ropy. Wbrew konsensusowi rynkowemu, który zakładał dalszy wzrost cen ropy (nieśmiało „na rynku” pojawiały się głosy, że ceny ropy Brent zbliżą się do 100 USD za baryłkę), te zanotowały silne spadki (w okresie 28 września – 2 listopada: WTI -13,8%, a Brent -12,4%).
Dla każdego, kto chociaż w minimalnym stopniu zna podstawy ekonomii, zabrzmi to jak banał, ale za przyczyny przeceny powszechnie uważa się obawy o słabnący popyt oraz mniejszy od oczekiwań spadek podaży. Niższy popyt i wyższa podaż to z kolei idealny przepis na spadek ceny. Z inwestycyjnego punktu widzenia najważniejsze jest to, co stanie się z popytem i podażą w przyszłości, gdyż to będzie determinowało przyszłą cenę surowca. Upraszczając rzeczywistość (zakładamy, że cena paliw na stacjach w Polsce jest jedynie pochodną ceny ropy naftowej na świecie) i odpowiadając na pytanie czy kierowcy dostaną mikołajkowy prezent w postaci niższych cen benzyny, uważamy, że nie dostaną.
Popyt na ropę naftową nie wygląda tak źle jakby mogło się wydawać obserwując październikowe spadki cen. W dużej mierze generatorem popytu na ropę naftową są rynki wschodzące (w tym głównie Chiny – wykres poniżej).
Naszym zdaniem emerging markets najgorszy okres mają z kolei już za sobą, a dynamika wzrostu gospodarczego, która w dużym stopniu determinuje popyt na surowce (także na ropę naftową), powinna ulec w kolejnych kwartałach poprawie (wykres poniżej).
Z kolei podaż może w najbliższych miesiącach ulec ograniczeniu, głównie za sprawą mniejszej podaży surowca ze strony Iranu objętego amerykańskimi sankcjami. Analitycy banku inwestycyjnego Goldman Sachs szacują, że poziom irańskiego eksportu spadnie z obecnych 1,7 milionów baryłek do 1,2 milionów baryłek na przełomie listopada i grudnia. Niższa podaż i wyższy popyt to z kolei przepis na wzrost cen.
Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.